PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=1465}

Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Star Wars: Episode II - Attack of the Clones
7,2 226 940
ocen
7,2 10 1 226940
5,2 24
oceny krytyków
Gwiezdne wojny: Część II Atak klonów
powrót do forum filmu Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

Po pierwsze- scenariusz. Niebędący „odgrzewanym kotletem”, ale ciekawym tworem, wprowadzającym odrobinę świeżości do uniwersum. Tutaj jednak mogą pojawić się głosy krytyki. „Jakim cudem epizod II ma lepszy scenariusz od VII?! Przecież dialogi są drewniane!”. Dialogi nie są drewniane- raczej podniosłe, może z domieszką patosu, ale przecież wygłaszają je ludzie żyjący w czasach świetności Republiki! Ktoś kiedyś powiedział, że „Gwiezdne wojny” są pewnego rodzaju eposem rycerskim, stąd też występujący w nim bohaterowie posługują się specyficznym językiem.

Anakin może nie wygłasza tak błyskotliwych kwestii jak Han Solo, ale przecież jego postać nie jest jakimś awanturniczym przemytnikiem mającym dystans do całego świata, tylko dotkniętym przez los nastolatkiem, który coraz bardziej zaczyna być przeświadczony o swojej wielkości. I to słychać. Podobnie Padme- to nie jest kopia jej córki z wcześniejszej trylogii, tylko dziewczyna, która od najmłodszych lat musiała zachowywać się jak dorosły.

Romans jest nierealny? A jak niby mieliby się zachowywać były niewolnik, który doświadczył już wielu okropieństw życia oraz eks-królowa, która wciąż aktywnie para się polityką, żeby ich postawa była przez malkontentów traktowana jako realistyczna? Do tego nie zapominajmy, że to wciąż są osoby MŁODE (Anakin jest nawet nastolatkiem!)- czy nie znacie młodych zakochańców, którzy zachowują się w sposób irytujący, dla których liczy się tylko ich głupia miłość? Jeśli twierdzicie, że związek Anakina i Padme jest nierealistyczny, to chyba nie czytaliście nigdy prywatnych wiadomości zakochanych gówniarzy, albo nie mieliście nigdy do czynienia z ich pełnymi emocji wyznaniami na portalach społecznościowych :D

Po drugie- aktorstwo. Oczywiście Ewan McGregor, Christopher Lee czy Samuel L. Jackson są wprost idealni, ale to każdy, kto nie jest uprzedzony do trylogii prequeli, doskonale wie. Przejdźmy do aktorów odtwarzających dwie centralne postaci epizodu II. Hayden Christensen, jak już wspomniałem, gra nastolatka, który miota się pomiędzy tym, co czuje, a tym co powinien robić- i jako ten niezdecydowany, zbuntowany nastolatek jest świetny. Fantastycznie gra oczami, często pozwalając na to, by tylko w nich można było dostrzec prawdziwe emocje. Do tego idealnie pasuje do Natalie. Oboje zaś świetnie odgrywają sceny zakłopotania, w których ich bohaterowie nie wiedzą, czego naprawdę oczekiwać od drugiej osoby, ale i od siebie samych.

Jeśli jednak moja argumentacja Was nie przekonuje, jeśli uważacie, że para Portman- Christensen się absolutnie nie sprawdziła, powiedzcie- niby w czym Daisy Ridley, John Boyega albo Adam Driver są od nich lepsi? Przecież to oczywiste, że w niczym.

Po trzecie- muzyka. John Williams w prequelach otarł się o geniusz, a motyw Anakina i Padme, znany jako „Love Theme” jest skończonym i absolutnym arcydziełem. Niestety w epizodzie VII muzyka jest mocno przeciętna.

Zatem ludziska, skończcie z tymi nieuzasadnionymi hejtami prequeli. Skończcie z idiotycznymi tekstami, że Lucas (będący OJCEM „Star Wars”!!!) nie ma prawa wypowiadać się negatywnie o epizodzie VII, bo przecież sam „dał ciała z prequelami”. Wreszcie skończcie nawoływać zwolenników prequeli do oglądania jakichś pseudo recenzji jutuberów, którzy niby mają sprawić, że każdemu, kto lubi epizody I-III otworzą się oczy… Cieszcie się tym, że epizod VII odnosi sukcesy, a cała saga prezentuje jak dotąd wysoki poziom. I niech Moc będzie z Wami!

ocenił(a) film na 6
ed j. rush

"Po pierwsze- scenariusz. Niebędący „odgrzewanym kotletem”, ale ciekawym tworem, wprowadzającym odrobinę świeżości do uniwersum. Tutaj jednak mogą pojawić się głosy krytyki. „Jakim cudem epizod II ma lepszy scenariusz od VII?! Przecież dialogi są drewniane!”. Dialogi nie są drewniane- raczej podniosłe, może z domieszką patosu, ale przecież wygłaszają je ludzie żyjący w czasach świetności Republiki! Ktoś kiedyś powiedział, że „Gwiezdne wojny” są pewnego rodzaju eposem rycerskim, stąd też występujący w nim bohaterowie posługują się specyficznym językiem."

Odrobinę świeżości ? Jeśli za świeżą uznajesz idiotyczną scenkę w której pluton Jedi zachowuje się jak durnie z latarkami, atakując roboty na arenie to ja za taką "świeżość" podziękuję. To do jasnej holewy mieli być Jedi. Jeden PADAWAN, czyli niewyszkolony gnojek był w stanie w pierwszej części rozłożyć połowę tego co wyszło na arenę w drugiej. Z pomocą swego mistrza sami wyczyścili hangar pełen tych blaszaków i nawet się specjalnie nie zmęczyli. Tymczasem w dwójce Na arenie mieliśmy z pół setki Jedi. Na te blaszaki powinien wystarczyć sam Windu. Z resztą po co ci Jedi w ogóle złazili na ta arenę ???? Zaczęli na widowni skąd mieli świetny dostęp do wierchuszki przeciwnika. Wystarczyło że wejdą tam i ich aresztują. Roboty musiałyby ustąpić. Dlaczego tego nie zrobili ? Przecież jeden Dooku z resztą trzymany na mieczu przez Windoo nic by nie zrobił. Nie było szans. Poza tym jak już weszli na arenę to dlaczego wpuszczali te blaszaki. Obok leżał wielki słup, wystarczyło chwycić go mocą i użyć jako tarana w wąskim przejściu. Po sprawie. Ostatecznie Yoda powiedział "dla mocy wielkość nie ma znaczenia". Mogli też ten tunel którym szły roboty zawalić im na głowę mocą.Co za problem skoro piętnaście minut później Dooku próbował to samo zrobić z Yodą ?

"Romans jest nierealny? A jak niby mieliby się zachowywać były niewolnik, który doświadczył już wielu okropieństw życia oraz eks-królowa, która wciąż aktywnie para się polityką, żeby ich postawa była przez malkontentów traktowana jako realistyczna? Do tego nie zapominajmy, że to wciąż są osoby MŁODE (Anakin jest nawet nastolatkiem!)- czy nie znacie młodych zakochańców, którzy zachowują się w sposób irytujący, dla których liczy się tylko ich głupia miłość? Jeśli twierdzicie, że związek Anakina i Padme jest nierealistyczny, to chyba nie czytaliście nigdy prywatnych wiadomości zakochanych gówniarzy, albo nie mieliście nigdy do czynienia z ich pełnymi emocji wyznaniami na portalach społecznościowych :D"

Nie czytam wiadomości prywatnych które piszą pryszczate smarki ku uciesze gawiedzi bo w większości są one przeznaczone właśnie dla tej gawiedzi. Ten romans to nie są dwa napalone na siebie nastolatki które tylko patrzą żeby wymknąć się spod oka rodziców żeby się posuwać jak króliki. Padme co od początku widać wręcz unika Annakina i zwraca mu uwagę żeby nie japił się na nią jak jakiś zbok gwałcący dziewczyny w parku. Ten natomiast to ignoruje i nadal tak się na nią japi. Ta dziewczyna miała więc wszelkie powody żeby uciekać od niego gdzie się da. Po takim wstępie ten chłopak nie powinien mieć u niej żadnych szans przez dłuuuuugi czas. Szczególnie, że później zaczął przy niej wygłaszać monologi polityczne rodem z III Rzeszy. "Są jak zwierzęta więc zabiłem ich jak zwierzęta". Ja rozumiem, było by to logiczne gdyby Padme wnosiła wcześniej podobne wnioski w senacie to fakt mógłby u niej takim zachowaniem zapulsować, ale ona zdecydowanie była nastawiona pacyfistycznie. Nie podobało jej się gdy Palpatine gromadził dyktatorską władzę w swoich rękach to nagle spodobała jej się czystka etniczna którą pod wpływem emocji urządził Anakin ? To się nie dodaje. Poza tym większość dialogów Padme- Anakin nie ma sensu. To nawet nie są dialogi tylko równoległe monologi. Padme ma moralny problem natomiast Annakin cały czas myśli tylko jakby ją zerżnąć. Padme o czymś gada, Annakin usiłuje wykrzesać kulawe aluzje odnośnie piasku. Romans ? Nie sądzę.

"Po drugie- aktorstwo. Oczywiście Ewan McGregor, Christopher Lee czy Samuel L. Jackson są wprost idealni, ale to każdy, kto nie jest uprzedzony do trylogii prequeli, doskonale wie. Przejdźmy do aktorów odtwarzających dwie centralne postaci epizodu II. Hayden Christensen, jak już wspomniałem, gra nastolatka, który miota się pomiędzy tym, co czuje, a tym co powinien robić- i jako ten niezdecydowany, zbuntowany nastolatek jest świetny. Fantastycznie gra oczami, często pozwalając na to, by tylko w nich można było dostrzec prawdziwe emocje. Do tego idealnie pasuje do Natalie. Oboje zaś świetnie odgrywają sceny zakłopotania, w których ich bohaterowie nie wiedzą, czego naprawdę oczekiwać od drugiej osoby, ale i od siebie samych."

Ewan McGregor sprawdził się w roli Obi Wana. To prawda. Christopher Lee, to klasa sama w sobie. Sceny w których się pojawia wręcz nie pasują do takiego gniotu jaki stanowi "Atak Klonów". Jego konfrontacja z Annakinem i Obi Wanem to poezja. Nic dodać nic ująć. Samuel L. Jackson nie wypadł moim zdaniem tak tragicznie jak wiele osób twierdzi ale daleko jego postaci do dwóch wymienionych wcześniej panów. Hayden Christensen mógłby choć w jednej scenie zejść z trampoliny emocjonalnej której radośnie nadużywa. To może się sprawdzić w jednym, dwóch ujęciach ale granie od ściany do ściany przez cały film zwyczajnie nie działa i stanowi wręcz szkolny błąd aktorski. Pani Portman usiłuje widać wycisnąć coś ze swojej postaci. Stara się nadać jej głębi emocjonalnej ale konwencja temu nie sprzyja. po prostu sceny w których gra nadają się do taniego pornosa gdzie wszystko stanowi pretekst by pokazać akcję w parterze. Ponadto jej postać zdecydowanie też w tym kierunku też jest napisana. Może więc lepiej dla filmu byłoby jeśli zamiast walić smętne teksty o moralności, chwytałaby kulawe aluzje Annakina i dawała widzowi do zrozumienia, że ma parcie i nie zależy jej za bardzo na tym czy będzie to Annakin, Obi Wan, Windu czy Palpatine. To by nawet wpasowało się w konwencję

użytkownik usunięty
ed j. rush

Nie pisz nigdy nic więcej w internecie...

Akurat się ciebie posłucham...

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

nie zważaj na niego

ocenił(a) film na 10

Autor tematu ma akurat 100 % racji .

Gokussb

Cieszy mnie to, że na filmwebie jest tak wiele osób, które nie są ślepo zapatrzone w to, co akurat jest popularne. Pamiętam, jak blisko 10 lat temu fanbojstwo Nolana sięgnęło zenitu i wręcz niektórzy przepraszali, że kiedyś uważali Batmany Burtona za dobre :D Podobna sytuacja wystąpiła później na przykład przy okazji kłótni na temat Avatara, czy obecnie w kontekście "genialności" Przebudzenia Mocy.

Osobiście uważam, że podążanie za tłumem, bez zważania na logiczną argumentację jest dosyć... słabe :D Pozdrawiam!

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Też cie pozdrawiam

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Przebudzenie Mocy to dla mnie najgorszy epizod sw ,i tak pozostanie .

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Warto też dodać że Atak klonów jest lepszy od Ostatniego jedi

ocenił(a) film na 9
Gokussb

Popieram przedmówcę. !00% racji!

ocenił(a) film na 10
garfield_7

dzięki

Gokussb

A dla mnie była do dupy na pewno I, do tego wcisnąłbym też III, IV a nawet VI ! I to wiadomo, wgl tytuł już sam nie pasuje do Gwiezdnych Wojen, wszystko trochę takie nijakie, tu Jar-Jar, tu te nijakie żółte myśliwce, III to była jednak za bardzo efekciarska, tak odniosłem wrażenie, że trochę za szybko się wszystko działo, IV wkurza mnie tym, że Obi-Wan już jest stary i tak naprawdę g...o już może, IV to powinien być taki epizod, że Obi-Wan jest młodszy nieco i bardziej pomaga Luke'owi a nie tylko samą mocą, dzieję się zbyt daleko od wydarzeń z III, VI wkurza mnie Ewokami, trochę za mało akcji, jedynie szturm na 2 Gwiazdę Śmierci i pojedynek Vadera z synem to 2 naprawdę mocne cechy tej części, VII na pewno bije te części już na głowę, jest większy dramatyzm, a ta rzekoma władza Palpatine'a z VI do mnie już nie przemawia, że zniszczy Rebelię, bla-bla-bla, a za takie 20 czy 30 lat i tak nikt nie będzie pamiętał o tym

ocenił(a) film na 10
Montslaveden

to twoja sprawa jak na to spoglądasz

ocenił(a) film na 10
Montslaveden

A jak sie spodziewasz że za 20 \30 lat sw odejdzie w zapomnienie to tak sie NIE stanie .

ocenił(a) film na 10
ed j. rush

Atak klonów to klasyka w odróżnieniu od Przebudzenia Mocy .

użytkownik usunięty
ed j. rush

I po trzecie co najważniejsze nie ma wciskanej na siłę lewackiej propagandy, aktorzy zostali dobrani w taki sposób, żeby ich role pasowały do postaci (Natalie Portman sprawdza się jako dama w rozterce, Hayden Christensen jako balansujący pomiędzy jasną a ciemną stroną mocy, Ewan McGregor jako jego mentor i przyjaciel jednocześnie, który stara się naprowadzić go na właściwą ścieżkę, a Ian McDiarmid jako mistrz ciemnej strony mocy, chcący ukazać Anakinowi prawdziwą władzę i potęgę a nie iluzję jaką stwarzają Jedi). Natomiast w nowej trylogii twórcy zamiast skupić się na kreowaniu fabuły tak, aby była ciekawa i wciągająca, to skupili się na tym, żeby była poprawna politycznie. I tak zamiast ciekawych postaci z którymi możemy się utożsamić, tak jak w "Ataku klonów", mamy wojowniczą feministkę pozbawioną wad i której wszystko wychodzi, parę gejów z czego jeden murzyn a drugi żyd i osobę trans płciową. Z ŻADNĄ z tych postaci NIE DA SIĘ utożsamić. Są POZBAWIONE jakichkolwiek LUDZKICH cech. Są wykreowani tak, jakby lewactwo chciało, żeby świat wyglądał. Czyli zero białych heteroseksualnych mężczyzn wyznających katolicyzm, tylko sami geje, czarni, żydzi i trans. Dlaczego kino nie może być tak jak kiedyś czystą rozrywką tylko musi być tubą propagandową? Na 9 epizod w ogóle się nie wybieram, wolę zostać w domu i obejrzeć setny raz "Atak klonów" albo jakiś stary film z lat 90, kiedy filmy jeszcze nie służyły lewackiej indoktrynacji.

ed j. rush

Masz poyebane pod kopułą skoro bronisz atak klonów xD

ocenił(a) film na 7
ed j. rush

Minęło trochę czasu od publikacji tego tematu, ale tytuł wątku jest tak intrygujący, że się wypowiem. Muszę przyznać że mam pewien problem z oceną obu filmów. Zacznę od Ataku Klonów, który przed laty szczerze polubiłem. Wspaniały drugi plan i kawał świetnego aktorstwa, hrabia Dooku kradnący każdą scenę w której się pojawia i wzbudzający szacunek Mace Windu, świetnie rozwijany wątek Palpatine'a, i w ogóle cała część polityczna, pozwalająca uwierzyć że zanurzamy się w pełnym życia świecie. Nie będę dalej opisywał technikaliów - efekty to sztuka dla sztuki, arena i finałowa bitwa jest świetna, a muzyka - jeszcze lepsza. Gorzej było z historią samego Anakina, choć jeszcze wątek z matką był okej, to wątek romansowy był mierny, dialogi sztuczne, nienaturalne i doprawdy nie wiem co ona w nim widziała i dla czego zaryzykowała romans z nerwowym młodym, wciąż dorastającym mężczyzną. Po latach musiałem obniżyć ocenę, lecz wciąż mam pewien sentyment do tego filmu. Z epizodem VII jest trochę inaczej. Film dzieli się na dwie połowy. O ile pierwsza, ekspozycja pozwalająca na poznanie całkiem bohaterów stanowi przykład bardzo dobrze poprowadzonego kina przygodowego, to od połowy filmu jest już zdecydowanie gorzej. Spora w tym zasługa scenariusza, który uczynił z Kylo Rena postać karykaturalną, mamy zbyt dużo ogranych motywów ze Starej Trylogii skopiowanych i wklejonych, co staje się powoli męczące. Gwiazda Śmierci zjadająca gwiazdę też nie przypadła mi do gustu. Pod koniec seansu, czułem się szczerze oszukany przez to natrętne kopiowanie wątków. Nawet ostatnia scena z Rey i Lukiem na wyspie, choć piękna, nie zmieniła mojej końcowej oceny. Film uważam za całkiem udany, dobry, lecz z poważną skazą. Jeśli miałbym wybierać, który film jest lepszy miałbym trudny orzech do zgryzienia. Łatwiej za to stwierdzić który bardziej się podoba - byłby to Atak Klonów, po prostu wywoływał u mnie bardziej jednoznaczne, pozytywne odczucia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones